Forum www.cafeotserver.fora.pl Strona Główna www.cafeotserver.fora.pl
Forum Cafe OTSa
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

jh

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.cafeotserver.fora.pl Strona Główna -> Tutorzy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aaa4
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 16 Lis 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:40, 27 Lis 2017    Temat postu: jh

-To zdechla mucha sie tu przykleila, prawda, Mitsu? Dlaczego jej nie zdejmiesz? - pytala glosem lagodnym i kobiecym, nasyconym przesadna czuloscia czlowieka wstydzacego sie samego siebie.

W nastroju bezgranicznej uleglosci zdrapalem z kolana malutka czarna plamke koniuszkiem paznokcia zabrudzonego atramentem. W koncu jestesmy malzenstwem, bedziemy musieli jeszcze dlugo zyc wspolnie w ten sposob - pomyslalem. Ciazyla na nas obojgu mysl o tym, ze znajdujemy sie w sytuacji wyjatkowo niedobrej, a poza tym, ze w tej niedobrej sytuacji nasze serca sa zbyt ze soba splatane, zeby moc sie rozwiesc.

-Mitsu, pamietasz, Schopenhauer powiedzial, ze zabijajac muche rozgniatasz po prostu zjawisko muchy, ale mucha jako taka nie ginie. Wyschnieta, naprawde robi wrazenie rzeczy samej w sobie. - Przygladajac sie uwaznie malutkiej czarnej grudce powiedziala szeptem te pierwsze slowa, ktore wskazywaly na zlagodzenie napiecia i nie kryly w sobie zaczepnego ostrza.

Pozna noca, gdy lezalem w polsnie, uslyszalem - jakby zludzenie sluchowe - glosny krzyk mlodej dziewczyny, ktory mogl byc wyrazem strachu lub tez szalonego gniewu. Staralem sie potem usnac uwazajac, ze udalo mi sie wtopic jednoczesnie we wspomnienia dnia i w swiat snow. Ale po nastepnym krzyku wspomnienia i sny sie cofnely, i wtedy zarysowal sie wyraziscie niby na ekranie kinowym zarys obrazu Momoko krzyczacej z szeroko otwartymi ustami. Od strony domu dochodza glosy wielu osob, niezwykle poruszonych. Wstaje wiec i nie zapalajac swiatel podchodze ukradkiem do okna, rysujacego sie w slabym swietle; spogladam w dol na dom.

Snieg przestal padac, swiatlo latarni pod okapem jasno oswietla zaspy. Takashi w koszuli i w spodenkach treningowych stoi z chlopcem w krotkim kapielowym plaszczu, nie zaslaniajacym ani piersi, ani nog. Pod okapem stoja w szeregu czlonkowie druzyny futbolowej, trzymaja sie zgodnie za rece -wszyscy w jednakowych kurtkach. Tylko chlopiec stojacy przed Takashim nie ma na sobie kurtki i wyglada, jak gdyby zostal wlasnie wyrzucony z tej grupy mlodziezy. Pochylony do przodu Takashi, ktorego dlugie rece zwisaja bezwladnie, wydaje sie sluchac uwaznie tego, co mowi stojacy przed nim chlopiec. Ale w rzeczywistosci nawet nie probuje zrozumiec wyjasnien slabszego. Od czasu do czasu podrywa sie i niespodzianie uderza chlopca w bok glowy. Wydalo mi sie, ze cos wyjatkowo brutalnego tkwilo w jego ciele i wydzielalo niebezpieczne blyski. Chlopiec nie przeciwstawial sie, pozwalal sie bic Takashiemu, znacznie od niego nizszemu i wezszemu w barach, cofal sie bezsilnie i w koncu, majac nogi uwiezione w sniegu, upadl na plecy. Mimo to Takashi skoczyl na niego i bil dalej. Silne uczucie fizycznego leku, wywolanego bezposrednim widokiem brutalnosci brata, wezbralo we mnie i siegnelo do zoladka. Ze smetnym smakiem zolci na jezyku zwiesilem glowe, wycofalem sie w mrok i wrocilem pod koc. Ten brat, ktory bil bez przerwy po glowie chlopca mlodszego od siebie i nie stawiajacego oporu, przekroczyl juz granice amatorszczyzny, jego spazmatyczne okrucienstwo i msciwa wytrwalosc byly oznakami brutalnosci [link widoczny dla zalogowanych]
zawodowego przestepcy. Kiedy zaczalem z lekiem o tym myslec, aura brutalnego przestepcy, jaka wykrylem w Takashim, powiekszala sie, jasniala coraz bardziej zlowieszczym blaskiem, i niby grozna aureola oswiecala cala doline, a w je j swietle zdarzenia w supersamie ujawnily swoje oblicze. Od tego blasku ohydnej przemocy moge uciec tylko ukrywajac sie w swoj prywatny, maly, zamkniety sen. Lecz sen wcale nie wgryza sie w moja glowe, podobna teraz do glebokiego garnka, w ktorym temperatura wyniosla cala piane na powierzchnie. Potem, gdy juz wszelkie wysilki okazaly sie daremne, otworzylem oczy na dnie ciemnosci i popatrzylem w biale mleczne okno. Watle swiatlo zgestnialo i znow wbrew oczekiwaniu sciemnialo i wyplowialo, az stalo sie po prostu przykrywka ponad ciemnoscia tla. Swiatlo i mrok z zawrotna szybkoscia nastepuja po sobie na zmiane. Zaczalem podejrzewac, ze moze stalo sie cos niedobrego z moim jedynym okiem, zmeczonym po kilku dniach ostrego swiatla odbitego od sniegu. Niepokoj o to, ze osleplem, wytworzyl w przemeczonej i przegrzanej glowie chwilowa pustke i spelnil zadanie srodka uspokajajacego napiecie. Niespodzianie dzieki fizycznemu niepokojowi samotnosci udalo mi sie wypchnac poza swiadomosc trucizne przyniesiona przez brutalnosc mojego brata. Intensywnie wpatruje sie w swiatlo i mrok w oknie i pograzam sie w zwyklym i prostym niepokoju. Wreszcie, gdy jasniejacy blask przeszedl przez podluzne okienko, zrozumialem, ze nie jest to zludzenie oslabionego wzroku, lecz ze po prostu za oknem wzeszedl ksiezyc. Wstalem jeszcze raz i popatrzylem na osniezony las, oswietlony blaskiem ksiezyca. Powierzchnia lasu rozpadala sie na dwie czesci - jedna unosila sie wyraznie w jasnosci sniegu, druga, rowniez z powodu sniegu, wyrozniala sie czerniejaca depresja, wypelniona - zdawalo sie - gromada niezliczonych mokrych zwierzat. Gdy ksiezyc nagle skrywal sie za szybko przeplywajacymi chmurami, stado zwierzat przybieralo brazowy odcien i wycofywalo sie w ciemnosc. Nastepnie, w momencie gdy spiczasty kraniec lasu rozjasnial sie w blasku ksiezyca, ponownie ukazywala sie powoli gromada zwierzat o mokrawym polysku, ze zwieszonymi glowami.

W swietle ksiezyca nawet latarnia pod okapem na podworzu z trudem rzucala zoltawy krag swiatla. Z tego tez powodu poczatkowo nie zauwazylem, co oswietlala, lecz nagle w stratowanym do szczetu sniegu dostrzeglem pobitego chlopca, skulonego i obejmujacego sie za kolana obiema rekami. Wokol niego lezal jego zwiniety koc, kurtka i naczynia kuchenne. Druzyna wyrzucila go na dobre ze swego grona. Chlopiec wcisnal glowe w ramiona zapadniete jak siodelko i w ogole sie nie ruszal, niby przestraszona stonoga. Moje podniecenie wywolane widokiem lasu w swietle ksiezyca szybko minelo. Schowalem sie z glowa w cieple ciemnosci pod kocem, lecz mimo oddechu ogrzewajacego piersi i kolana nie moglem opanowac* drzenia i szczekania zebami z powodu zimna. W koncu uslyszalem odglos oddalajacych sie krokow. Kierowaly sie one ku drodze prowadzacej pod gore do lasu, zamiast ku szosie prowadzacej w dol. Slyszalem ciche, ale niewatpliwe skrzypienie sniegu i wiedzialem, ze nie byly to odglosy stapania psa wspinajacego sie pod gore do lasu w pogoni za zajacem ukrywajacym sie w sniegu.

Nastepnego dnia rano zona, ktora przyniosla sniadanie, kiedy jeszcze spalem, opowiedziala mi o wydarzeniach wczorajszej nocy, dajac wyraz odrazy wobec otwarcie przejawionego gwaltu. Ten chlopiec zlamal regulamin zespolu pilki noznej, wypil butelke taniego alkoholu wyniesionego potajemnie z supersamu, wywolal Momoko do pokoiku w glebi domu i probowal ja uwiesc. Momoko, ktora w srodku nocy bez oporu poszla na zaproszenie pijanego chlopca, miala na sobie szlafroczek z supersamu podobny do tych, jakie nosily kurtyzany w Ksiedze tysiaca i jednej nocy. Mlodzieniec odrzucil wahania i od razu zaczal sie zalecac do tej przybylej z miasta, wyzywajacej dziewczyny. Kiedy Momoko gwaltownie sie oparla i podniosla dzikie krzyki, chlopiec byl tak zaskoczony, ze nawet kiedy go Takashi bil, jeszcze nie mogl sie wyzwolic z niepojetego zdumienia. Zaszokowana Momoko dostala napadu histerii, poszla spac przyciskajac twarz i cialo do sciany w pokoju w glebi mieszkania i jeszcze sie od rana nie pokazala. Dziewczyna wyrzucila szlafrok, ktory byl powodem tak strasznego nieporozumienia, wlozyla na siebie wszystko, co miala, i tak uzbrojona lezala z zapartym tchem. W drodze do spichrza zona widziala na stratowanym sniegu bron nalezaca przedtem do wydalonego chlopca - byl na niej wyryty znak "Mitsu".

-Sadzac po odglosach krokow mysle, ze chlopiec obszedl spichrz i poszedl pod gore do lasu. Gdzie on mogl pojsc?

-A moze chce dojsc przez las do Kochi? Tak jak w czasie buntu chlopskiego 1860 roku mlodzi, ktorych wykluczano z oddzialow za zdrade, uciekali do lasu - w nieco fantastycznej interpretacji zony wyczulem, iz wspolczuje ona raczej chlopcu niz Momoko.

-Chyba wiesz, jak gesty jest las i jak tam trudno isc. Proba przejscia przez las w sniegu w srodku nocy jest rowna samobojstwu. Zbyt duzy wplyw wywarlo na ciebie opowiadanie Takashiego o buncie - probowalem zgasic jej romantyczne wyobrazenia. - Jesli nawet zostal wyrzucony z druzyny, to chyba nie znaczy, ze stracil szanse mieszkania w tej dolinie. Takashi nie ma jeszcze takiej wladzy. Wczorajszej nocy na przyklad, gdy bil biednego chlopca za przesadna interpretacje nieswiadomej kokieterii Momoko, mogl spotkac sie ze sprzeciwem calej grupy chlopcow i dostac od nich takie lanie, ze ledwie uszedlby z zyciem.

-Mitsu, pamietasz, co ci na lotnisku powiedzial zaplakany Hoshio? Ty juz Taki nie rozumiesz i chyba dobrze go nie znasz - z twarda pewnoscia siebie odrzucila moje przypuszczenie. - Ten naiwny chlopczyk, z ktorym razem mieszkales, pozniej przezyl odmiane czasu, ktorej nie mozesz ani pojac, ani nawet sobie wyobrazic.

-Nawet jesli ten chlopiec z powodu wyrzucenia go z grupy kierowanej przez Take znalazl sie w tak powiklanym stanie emocjonalnym i uznal, ze trudno mu bedzie wytrzymac w tej dolinie, to przeciez i tak od 1860 roku minelo juz ponad sto lat. Dzis kazdy uciekinier szedlby szosa w strone morza. Dlaczego on musial zaszywac sie w las?

-Ten chlopiec dobrze wie, ze zamieszanie, jakie zaplanowali potajemnie i wywolali w supersamie, jest juz jednym przestepstwem. Gdyby poszedl mostem na osniezona droge prowadzaca do sasiedniej wioski, zostalby schwytany przez oczekujaca tam policje, moglby tez wpasc w msciwe rece gangu, ktorym podobno sie posluguje "cesarz". W kazdym razie mogl to sobie tak wyobrazac. Podejrzewam, ze tak jak nie znasz prawdziwej duszy Taki, nie znasz rowniez zbyt dobrze psychiki mlodziezowej grupy.

-Oczywiscie, wcale nie uwazam, ze moge dostatecznie rozumiec mlodziez tej doliny tylko dlatego, ze tutaj sie urodzilem i ze do dzis utrzymaly sie wiezy laczace mnie z ta wioska. Raczej jest odwrotnie - powiedzialem wycofujac sie lekko. - Po prostu staralem sie wypowiedziec obiektywnie poglad podyktowany zdrowym rozsadkiem. Jesli zespol druzyny futbolowej podburzany przez Take da sie opanowac zbiorowemu szalenstwu, to, oczywiscie, moje rozsadne obserwacje nie znajda tu zastosowania.

-Mitsu, nie wolno tak sprawy upraszczac nazywajac cos szalenstwem tylko dlatego, ze chodzi tu o sprawy obcych. Ty rowniez, kiedy twoj przyjaciel popelnil samobojstwo, nie upraszczales zdarzenia tak prymitywnie - zona wcale nie rezygnuje, nadal jest w ataku.

-Wobec tego powiedz Tace, zeby wyslal grupe do lasu na poszukiwania - powiedzialem kapitulujac.

Poszedlem na sedawe umyc sie, omijajac od tylu wejscie do domu, ale w drodze powrotnej spotkalem wybiegajacych na podworze wzburzonych chlopcow. Na podworzu stal mezczyzna drobnej budowy w staroswieckiej kurtce drwala, ktory przyciagnal sanie zrobione na poczekaniu z wiazki bambusow, jeszcze z liscmi, a na saniach lezal chlopiec owiniety jak larwa po szyje lachmanem z pozszywanych rozmaitych szmat; z domu wyszedl wlasnie Takashi. Mlodzi wybiegli energicznie z kuchni, jak gdyby mieli zaatakowac przybysza, wiec mezczyzna pochylil sie w bok i spojrzal za siebie, a nastepnie odwrocil sie, jakby chcial uciekac, ale Takashi go zatrzymal. Mruzac oczy od oslepiajacego porannego swiatla, odbitego od podeptanego sniegu, dostrzeglem wychudly nedzny profil i prawie zamkniete oczy, ktore od razu zespolily sie ze wspomnieniem Gii sprzed kilkunastu lat. Glowe mial mala, przypominajaca glowy preparowane przez Indian, a uszy tak karlowate, ze nie wieksze od pierwszego stawu duzego palca, dlatego wydalo mi sie, ze dokola nich byla nienaturalna pustka. Czapka w ksztalcie plytkiego pudelka na jego malej glowie przywodzi na mysl starodawnego pocztyliona. Miedzy wyplowiala od slonca czapka a zoltawa broda miesci sie waska twarz sparalizowana niepokojem, pokryta calkowicie brudem i czyms przypominajacym popielata welne. Takashi, utrzymujac w karnosci stojacych za nim chlopcow, mowi do Gii cichym i przyjaznym glosem, jakby uspokajal przestraszona koze. Starzec, nadal pochylony do tylu, z na wpol zamknietymi oczyma, odpowiada Takashiemu, szybko poruszajac brazowymi wyschnietymi wargami, niby dwoma palcami usilujacymi cos schwytac. Nastepnie pustelnik Gii potrzasa glowa jakby zalujac z glebi serca, ze zszedl z lasu i przyciagnal te sanie, i wstydzac sie wszystkiego w tym bogatym swietle. Na rozkaz Takashiego zdejmuja z san chlopca owinietego w szmaty i niosa do domu. Za ta rozweselona grupa, przypominajaca niosacych na ramionach oltarzyk podczas festynu religijnego, Takashi wprowadza do sieni rowniez pustelnika Gii opierajacego sie slabo. Zostalem na podworzu i patrzylem na wiazke bambusow oblepionych zlodowacialym sniegiem. Swiezo wyciete bambusy obwiazane wielokrotnie chropowatym grubym sznurem wygladaja, jakby zostaly ukarane za jakies przestepstwo.

-Mitsu, Natchan daje pustelnikowi Gii jesc. - Gdy odwrocilem sie, za mna stal Takashi z twarza zarozowiona i swiezo opalona; jego brazowe oczy kani wypelnione ostrym swiatlem wygladaly jak pijane i wydalo mi sie, ze za moimi plecami rozciaga sie morze w pelni lata, podczas gdy ja rozmawiam z Takashim. - Pustelnik Gii zszedl jak zwykle noca do doliny. Wracajac o swicie zobaczyl chlopca idacego w glab lasu. Widzac ze sie zatacza, Gii szedl jego sladem, dopoki chlopiec sie nie zatrzymal; w ten sposob Gii po prostu go uratowal. Czy uwierzysz, Mitsu, ze ten chlopiec zamierzal przejsc przez las zasypany sniegiem i dostac sie do Kochi? On sie po prostu utozsamil z jednym z chlopcow z powstania 1860 roku!

-Natsumi doszla do tego samego wniosku, zanim jeszcze pustelnik Gii go tu przywiozl - powiedzialem i umilklem.

Kiedy chlopak brnal z trudem przez gleboki snieg w ciemnym lesie, poganiany przez wstyd i rozczarowanie wyrzutka, chyba wyobrazil sobie, ze jest synem chlopa z kokiem wlosow na glowie z okresu buntu 1860 roku. Prostoduszny naiwny [link widoczny dla zalogowanych]
chlopiec, wzburzony stopniowo wzbierajacym gniewem, otoczony ciemnoscia lasu w srodku nocy, szedl czepiajac sie sniegu - czy mozna go bylo jakos przekonac, ze od 1860 roku uplynelo sto lat? Jesliby wczorajszej nocy ten chlopiec upadl w drodze i zamarzl na smierc, oznaczaloby to, ze umarl smiercia absolutnie taka sama jak wypedzeni mezczyzni w 1860 roku. Wszystkie odpryski czasu istniejace wspolczesnie na tych zalesionych wyzynach splynelyby lawina na glowe chlopca znajdujacego sie na progu smierci i opanowalyby go calkowicie.

-Skoro u tego chlopca pojawily sie pierwsze oznaki, na pewno tendencja identyfikacji z mlodzieza roku 1860 obejmie cala druzyne. A ja mam zamiar rozszerzyc ja na wszystkich mieszkancow doliny. Chce tu zapoczatkowac nowe powstanie, odtworzyc powstanie naszych przodkow sprzed stu lat nawet bardziej realistycznie niz w tancu nembutsu. Mitsu, to nie jest niemozliwe!

-Taka, o co tu w ogole chodzi, w jakim celu chcesz to zrobic?

-W jakim celu? - Takashi rozesmial sie. - Mitsu, kiedy twoj przyjaciel sie powiesil, czy zast


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.cafeotserver.fora.pl Strona Główna -> Tutorzy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin